Na początku było ... koło
Na początku
było koło, potem ... dwa koła i ... rower. W końcu pojawiła się idea
przemierzenia na rowerze Hiszpanii: po asfalcie, po polnych drogach, po
przecinających kraj ścieżkach rydzykowych, po tzw. Zielonych Torach,
wykorzystując znaczone kolorowymi paskami, żółtymi strzałkami dalekobieżne i
regionalne szlaki.
Rowerem od plaży do plaży, między Bolnuevo a Cañada de
Gallego (Murcja)
|
Gdzieś między
Cudillero a Luarcą, przemierzając północną nitkę szlaku pielgrzymkowego do
Santiago de Compostela, wypytywaliśmy kelnera w lokalnym barze, czy ta i tamta
droga biegnie mocno pod górę. “Jakie tam pod górę!? Może troszeczkę”,
powiedział pewnie. I my uwierzyliśmy. Naiwnie. Kiedyś, gdy palcem po mapie
rysowałam trasę: pojadę stąd dotąd, gdy planowałam: po drodze zwiedzę to
miasto, tę wioskę, zrobię zdjęcie w tym kanionie, odpocznę na tej malutkiej
plaży, nie studiowała mapy z należytą uwagą, nie zauważałam widnijącego co centymetr, wypisanego wprawdzie malutkimi literkami, lecz dla rowerzysty złowrogo
brzmiącego słowa: “sierra”. Sierra de la Manteca, de la Cabra, Cebollera, de
Urbión, Sierra de Aracena, de Priego, del Castillo ... O tych setkach
przegapionych gór, wzgórz i pagórków Półwyspu Iberyjskiego skrupulatnie
informowali kartografowie. Dziś wiem, iż doprawdy trudno zaplanować wielokilometrową
trasę po Hiszpanii bez żadnego odcinka, na którym nie trzeba z wysiłkiem
pedałować pod górę. Owe geograficzne niedogodności da się jednak w miarę łatwo
pokonać: wystarczy mieć stalowe mięśnie lub ... dobrze nasmarowane przerzutki i
nauczyć się ich używać we wszystkich możliwych kombinacjach.
Kiedyś w samo południe prażyłam się na asfaltowej ścieżce rowerowej
między Madrytem a San Martin de la Vega, w piekielnym upale wlokłam się pod
spiekaną słońcem ścianą kanionu i męczyłam się niemiłosiernie sunąc wzdłuż
Duero pod portugalsko-hiszpańską granicą. Od jakiegoś czasu jestem przekonana,
że uprawiając turystykę rowerową w Hiszpanii pod koniec czerwca, w lipcu i w
sierpniu, lepiej nie dospać, niż walczyć ze słońcem. Uczyłam się czas jakiś i na
własnych błędach. I gdybym dziś miała dać dobrą radę - niczym zatroskana matka
lub doświadczona życiem babcia - poradziłabym: nie bagatelizuj letnich upałów,
szczególnie w Andaluzji, Murcji, Madrycie, Kastylii-La Manchy i Estremadurze. Te klimatyczne
niedogodności da się łatwo zminimalizować, wystarczy zaplanować trasę tak, by w
południe, gdy rodowici Hiszpanie chronią się przez słońcem, gdy nadchodzi czas
świętej “siesty”, gdy z szelestem opadają żaluzje i mieszkania pogrążają się w
cieniu, także unikać słońca.
Kask w rumianku pod Guadalajarą.
Każdy wyjeżdżający poza miasto rowerzysta obowiązkowo musi mieć na
głowie kask
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz