Madryt – Aranjuez, Madryt
Nie potrzebne są mapy Instytutu Geograficznego, można się obyć bez GPS-u, by
rowerem - unikając szos, dojechać z Madrytu do Aranjuez. Nie licząc dwóch – lub
trzech, niezbyt stromym pagórków wygodnie sunie się po równinie, poprzecinanej
rzekami Manzanares, Jarama i Tajo.
Pod rzeźbą “Dama Manzanares”, na jednym z pagórków Parque Lineal z widokiem na Madryt |
Rowerowy szlak z Madrytu do Aranjuez nie jest oznakowany. Mimo to, drogę
spod jednego – stołecznego, królewskiego pałacu ku innej – podmiejskiej i
letniskowej, królewskiej rezydencji pokonuje w weekendy wielu rowerzystów.
Pierwszy odcinek: z Madrytu do San Martin de la Vega – to łatwizna. Jedzie się wzdłuż rzeki Manzanares po ścieżkach madryckiego parku, by na jego końcu, gdy zawraca parkowy deptak, zboczyć na wydeptany przez rowerzystów i pieszych szlak, który łączy parkowową ścieżkę rowerową ze ścieżką wiodącą ku Perales del Rio i dalej ku San Martin de la Vega. W pogodne soboty i niedziele na drodze tej panuje ruch, pędzą nią tam i nazad rowerzyści-samotnicy, wysportowane rodziny i dobrze zorganizowane pokaźne peletony.
W San Martin kończy się rowerowa ścieżka. Tu trzeba szukać polnej drogi, trzeba pomyśleć i pokombinować - lecz niezbyt wiele: by kontynuować wyprawę do Aranjuez wystarczy bowiem najprostsza i banalna mapa Google. Z jej pomocą kierujemy się ku Ciempozuelos i ku Titulcii. Na południowym krańcu San Marin de la Vega wjeżdżamy na polną drogę, zwaną “Camino de San Martin a Ciempozuelos”.
Pierwszy odcinek: z Madrytu do San Martin de la Vega – to łatwizna. Jedzie się wzdłuż rzeki Manzanares po ścieżkach madryckiego parku, by na jego końcu, gdy zawraca parkowy deptak, zboczyć na wydeptany przez rowerzystów i pieszych szlak, który łączy parkowową ścieżkę rowerową ze ścieżką wiodącą ku Perales del Rio i dalej ku San Martin de la Vega. W pogodne soboty i niedziele na drodze tej panuje ruch, pędzą nią tam i nazad rowerzyści-samotnicy, wysportowane rodziny i dobrze zorganizowane pokaźne peletony.
W San Martin kończy się rowerowa ścieżka. Tu trzeba szukać polnej drogi, trzeba pomyśleć i pokombinować - lecz niezbyt wiele: by kontynuować wyprawę do Aranjuez wystarczy bowiem najprostsza i banalna mapa Google. Z jej pomocą kierujemy się ku Ciempozuelos i ku Titulcii. Na południowym krańcu San Marin de la Vega wjeżdżamy na polną drogę, zwaną “Camino de San Martin a Ciempozuelos”.
Droga,
która biegnie w linii prostej wzdłuż nawadniających kanałów, czasami jest radośnie
wygodna, to znów kamienista i pełna wybojów. Mijamy wznoszącą się na wzgórzach
sylwetkę Ciempozuelos, dojeżdżamy do M-404, asfaltem gnamy do Titulcii. Wioskę
z pobielonymi domami, o starożytnej nazwie, “podarowej” niegdysiejszej Bayona
de Tajuña w XIX wieku, zostawiamy za plecami. Na rondzie pod Titulcią skręcamy
ku Villaconejos, by za chwilę, tuż za mostem - odbić na prawo, znów wjeżdżając
na drogę bez asfaltu. Przy niej – niczym drogowskazy, co czas jakiś sterczą barwne
znaki ścieżek rydzykowych. Pedałując po Vereda del Vadillo de los Pastores (Ścieżka Brodu Pasterzy) i po obsadzonej majestatycznym szpalerem drzew Vereda de
Colmenar (Ścieżka ku Colmenar) dojeżdżamy do barokowego Aranjuez.
Na ścieżce rowerowej między Perales del Rio a San Martin de la Vega |
POST SCRIPTUM
Z Aranjuez wróci się
do Madrytu pociągiem podmiejskim (linia C-3). Pedałowanie porzucić można już w
połowie drogi – w Ciempozuelos, i wsiąść do pociągu jadącego w kierunku Madrytu
lub w kierunku Aranjuez. By sprawdzić rozkład jazdy lub cenę biletów, zaglądnij
na stronę madryckich pociągów podmiejskich.
Ci, którzy nie lubią gnać przed
siebie bez wytchnienia, zatrzymać się mogą w barach w San Martin de la Vega, w
weekendy obleganych przez stołecznych rowerzystów, odpoczywająych przed powrotem
do Madrytu. Zbaczając dwieście-trzysta metrów przysiąść mogą też w barach
Titulcii, a poszukując tajemnic - zajrzeć
do “Cueva de la Luna”.
W Titulcii |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz